Cz.1 Dlaczego wiara słabnie?
Wstęp
Nie-tag-towne pytanie: czy jesteś
wierzący?
Zanim przejdę do
konkretnych wniosków kilka ogólnych refleksji. Po pierwsze pokuszę się o przedstawienie
wybranych, niektórych postaw i przekonań osób krytykujących kościół katolicki z
refleksjami moimi, czyli katoliczki z zamiłowania.
Ile osób już mówiło: Kiedyś to byłem
wierzący, był we mnie idealizm, a teraz…moja
wiara słabnie
Słyszeliście pewnie nie raz te słowa od osób wieku ok. 24+. To była
wersja kulturalna.
Ateista i paraateista* powie: byłem
naiwny. Mądrala powie: Ja wiem lepiej
co jest dobre, a co nie.
Katolik „wybiórczyk” powie: Każdy
ma swój rozum i wie, co dla niego najlepsze.
Wśród wiernych i niewiernych coraz częściej występuje zjawisko,
które można nazwać filozoficzną ignorancją. Nie przeszkadza to niedouczkom
wdawać się w dyskusje na temat wiary. Tłumaczę to zatrzymaniem się w rozwoju
światopoglądowym. Ktoś powie- religia to co innego. Owszem, ale nie ma
światopoglądu bez odniesienia do religii. Na początku kilka mitów:
Wiara mnie ogranicza
Oto pierwszy mit, że wiara robi z człowieka niewolnika
przykazań. A przecież wysiłek włożony w to, żeby wytrwać w dobrych postanowieniach
procentuje. Czasami jest ciężko, czasami tak trudno, że wyć się chce. Czy mamy wystarczające powody, by się poddać? Przecież większość zakazów budzi w człowieku odruch, a może jednak nic się nie stanie? Wystarczy zapytać dzieci.
Kiedy człowiek jest zaangażowanym katolikiem nagle zboczy z trasy, myślicie, że poczuje różnicę? Niewątpliwie. Mogę zapewnić z własnego doświadczenia. Co jednak gdy ktoś "letni" w wierze przekroczy przykazanie? Otóż niestety nie przejmie się za bardzo. ziemia się nie rozstąpiła, piorun go nie trafił...
Wiele osób nie zadaje
sobie pytania, co mogę zrobić by rozwijać swoja wiarę, poznać pismo św.,
zrozumieć nauczanie Kościoła . Za to chętnie pytają, co wiara może im dać,
co duchowość może mi dać? A to już
pytanie nie filozofa, lecz tylko konsumenta. Niektórzy niby katolicy przystają
na różne terapie, kursy tworzone w niechrześcijańskiej duchowości, choćby buddyzm, ezoteryzm.
Dlaczego ufają innym formom duchowości, tak obcym naszej kulturze...
Co mnie najbardziej
razi jako katoliczkę? Sprowadzanie tematu wiary do negatywnych uwag na temat
kościoła. Sceptycyzm- nie mam nic
przeciwko, ale co mają grzechy księży w
kościele do tego czy ktoś chce wierzyć w Boga? Media nastawione lewicowo
i wszystkie te gazety „wybiórcze” potrafią wyłowić i naświetlić tylko zło. Gdy podaję przykłady dobrych księży z mojej
rodziny widzę niedowierzanie i słyszę: Mozę to prawda, przecież ich nie znałem
itd. A mediom wierzy się na słowo.
Wiara to moja prywatna sprawa
Czasami wręcz „sceptyk” twierdzi: wiara to moja osobista
sprawa. A to kolejne kłamstwo, na które diabłu udaje się nabierać ludzi.
Człowieka ochrzczonego kiedyś rodzice przynieśli do kościoła i prawdopodobnie
gdy umrze, rodzina zechce zamówić pogrzeb w kościele. Po drugie- kościół to wspólnota
, wzbogacana dobrem i obciążana grzechami wiernych i mniej wiernych. Gdzie
odpowiedzialność?
Odpowiadamy za zbawianie innych, czy się to komuś podoba czy
nie. Tak jak w rodzinie szanuję rodziców i rodzeństwo, choćby mnie wpieniali ,
choćby nie popierali tego, jak żyję.
Ambicja
Co mnie dziwi ? człowiek inteligentny tak lubi się rozwijać…
na wielu płaszczyznach. Niektórzy lamentują, że gdyby mogli cofnąć czas, to
bardziej by inwestowali w siebie, np. uczyli się, poświęcali czas na książki,
rozmowy z mądrymi ludźmi, pracowali nad motywacją itd., itp. Jednak tu jest
subtelna różnica- rozwijać się dla :
-kariery, sukcesu
- pieniędzy
-prestiżu(dopieszczanie ego)
Rozwój do wiary jest trudny, bo o tym się nie mówi.
Św. Jose Maria Escriva:
Masz ambicje: wiedzy…przywództwa…wielkich czynów….Dobrze. Doskonale!-Ale…dla
Chrystusa, dla Miłości.”
Ateista jest jak młody rozkapryszony biznesmen na portalu randkowym. Przechwala się, pokazuje, że jest
super zaradny i samowystarczalny. Do tego bardzo wymagający Czym mnie zaskoczysz? Pyta Boga i nowopoznaną
kobietę. Trzeba sprostać jego oczekiwaniom. Ten teraz singiel za parę lat
nabije nam tę brzydka statystykę- kolejnego rozwodnika, lub singla po wielu
nieudanych związkach. Nie dlatego, że
ateiści nie potrafią kochać, ale dlatego że część z nich nieuleczalni
egoiści.
Nie dla
mięczaków
Znów odwołam się do cytatu „Radość i pokój. Nigdy nie potrafię przeżywać prawdziwej radości, jeśli nie
mam pokoju. A czymże jest pokój?(…) to coś ściśle związanego z wojną. Pokój
wynika ze zwycięstwa. Pokój wymaga ode mnie ciągłej walki. Bez walki nie mogę mieć
pokoju.” św. Josemaria Escriva
Bóg jest od pomagania, a co z wierzącymi? Uważają, że
wszystko im się należy, ale nie chcą przyjąć reguł panujących w rodzinie, to
znaczy, kościele. Wiara to relacja, poznawanie, obustronne zaangażowanie. Skąd
letniość?
Przekraczanie przykazań, przystępowanie do eucharystii w
stanie grzechu ciężkiego. Nie wiedzieć czemu niektórzy dorośli katolicy nadal
korzystają z rachunku sumienia dla dzieci...
W następnym poście spróbuję rozważyć, skąd się biorą kryzysy wiary i dlaczego jedni z nich wychodzą a drudzy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz